Dziękuję Bogu, że moje urodziny przypadły na lata 70-te, bo to były ostatnie
polskie pokolenia przed wdrożeniem rockefellerowskiej medycyny, nauki i
dietetyki. Dziękuje Bogu za zaszczyt uczestniczenia w ostatnich wykładach
najlepszych polskich lekarzy na AGH w Krakowie i uczyć się od nich, jak
naprawdę funkcjonuje nasze ciało i o co chodzi z jedzeniem.
Mój nowy system jedzenia sprawdza się bezbłędnie. Po tygodniu 2,9 kg w dół. W
ogóle nie chce mi się jeść i jem, bo trzeba coś wrzucić do żołądka, ale są to
wyselekcjonowane rzeczy. To jest droga dieta, ale widzę, że cofają mi się
różne dolegliwości. Jestem grubo po 50-tce, już prawie 60-tka więc na pewne
rzeczy na tym etapie życia nie mogę sobie pozwolić. Zwłaszcza, że 3 lata temu
dopadła mnie menopauza. Pisałam o tym
tutaj.
W trakcie menopauzy, w ciagu roku przybyło mi 10 kilogramów. Załamałam się.
Jak to możliwe, że po tylu latach bycia chudą, kiedy 10 lat temu zaczynając
mój pierwszy program zgubiłam 24 kg i wydawało się, że już nigdy nie przytyję,
ten nagły przyrost 10 kilo mnie dobił.
Moje ciało zmieniło się diametralnie. Z kobiecości przeszłam w jakąś
"babciość". Skóra stała się cieńsza, kości u palców rąk zrobiły się
kłykciowate i widziałam w lustrze starą babę. Przestałam się czuć atrakcyjna.
Jaki program bym nie wdrożyła, ponosiłam porażkę. To spowodowało wycofanie się
z prowadzenia klientek, bo skoro sama sobie nie potrafię pomóc, to jak mam
prowadzić inne kobiety. Jeśli ja nie czuję się dobrze we własnej skórze, jak
mogę motywować inne kobiety?
Jest to moja praca, owszem, ale mam mega skrupuły i nie potrafię się przemóc.
Potrzebuję mieć i czuć w sobie autorytet. Bez tego nie jestem w stanie
zagwarantować nikomu wyników, więc przyszedł moment, że po prostu wszystko mi
się posypało.
Uwierzyłam, że przegrałam z menopauzą i nie da się schudnąć w tym okresie i
już do końca życia będę nalana, zwiotczała, stara i brzydka.
Aż w końcu na początku sierpnia 2024 podjęłam kolejną próbę. Tym razem
zaaplikowałam sobie specjalny zestaw na menopauzę. Nie jest tani, ale tonący
brzytwy się chwyta. Wybuliłam prawie tysiąc złotych na miesiąc, ale nie
zmieniłam jedzenia. Oczywiście nie jem jakoś strasznie niezdrowo, nadal zdarza
mi się nieregularnie, w niedzielę jakaś dyspensa, ale w 3 miesiące poleciało
calutkie 10 kilo.
Okazuje się, że przy menopauzie trzeba szczególnie zwrócić uwagę na
uzupełnianie niedoborów i ja sobie to załatwiłam produktami. Na dodatek
smakują nieziemsko i dlatego nie muszę o nich pamiętać, bo po prostu one same
mnie wołają, ledwo oczy otworzę.
I jaki jest z tego morał? Mimo, że od lat o tym piszę, że kobiety po 50-tce
muszą zmienić dietę, to wiedza moja wynikała jedynie z obserwacji moich
klientek. Natomiast teraz ugruntowana jest moim własnym doświadczeniem,
dlatego tym bardziej cieszę się, że obserwator ze mnie jest dobry i miałam
rację. W związku z tym program, o którym pisałam na początku jest wynikiem
moich 10-letnich obserwacji plus ostatnie osobiste doświadczenia, plus
odpowiednio dobrany zestaw produktów i na razie testuję.
Doskonale wiem, że mnóstwo kobiet może mi powiedzieć, że taniej wyjdą
plastry czy jakieś inne leki z apteki eliminujące objawy menopauzy.
Rozumiem. Wszystko jest dla ludzi. Ja boję się lekarzy jak ognia, jeszcze
bardziej lekarstw z apteki. Ja wybieram moje rozwiązanie.
Bądź na bieżąco, nie przegap żadnego wpisu, który może okazać się przełomowym. Nie przegap bonusów, być może konkursów, ale co najważniejsze, wiedzy, której już prawie nie ma... Po zapisie otrzymasz natychmiast na swoją skrzynkę - bonusowy eBook..